Zaznacz stronę

DZIENNIK POKŁADOWY — ZŁOMBOL 2008

04.09.2008 – Złombol czas zacząć – Dzień I

Team Złombol w komplecie, 13 aut stawiło się już przed ósmą rano. Na nikim nie robiłoby to wrażenia, gdyby nie wspomnienie zeszłego roku. Każdy pomagał każdemu! To wprost nie do wiary jak ZŁOMBOL jednoczy ludzi. Gdy już każdy poznał tajniki obchodzenia się z naklejkami darczyńców i podzielił się paroma istotnymi informacjami z Dagmarą TVN Turbo nadszedł czas by pojechać w konwoju na oficjalny start ZŁOMBOLU 2008. Jadąc przez miasto zrobiliśmy mały show! To nasz cel, aby zwrócić na nas uwagę potencjalnych darczyńców.
Pod SSC (Silesia City Center, centrum handlowe – dop. red.) czekał na nas ,,przerażający” widok. Tłumy reporterów, dziennikarzy, znajomych, darczyńców i dzieciaków z domów dziecka w Katowicach. Działo się na tyle dużo, że uczestnicy z niedowierzaniem pytali się miedzy sobą: ,,Oni wszyscy do nas?”. Złombol 2008 (Dziennik pokładowy)
Kiedy o 10.40 ruszyliśmy nad pierwszą metę(Balaton) nie musieliśmy długo czekać na pierwsze usterki. Po 10 minutach od startu padła Łada z pękniętym wężem chłodnicy. Młody Szombara poradził sobie z problem w niecałą godzinę. W dogonieniu nas pozwoliły im naprawy dwóch samochodów: w Dacii – nieszczelnego baku i w Wartburgu – skrzyni biegów! A to wszystko jeszcze przed Polską granicą…
Kiedy docieraliśmy do granicy Czeskiej, wszystko było ok! Nasze zdziwienie było jeszcze większe, gdy nasze autka bez problemu docierały do Słowacji! Wiadomo już, że w rajdzie ZŁOMBOL nie trzeba długo czekać na awarie… Dacia odmówiła posłuszeństwa. Próbowała popełnić samobójstwo wraz z kierowcą na pokładzie, usiłując zgubić koło na skrzyżowaniu! Choć Bąbel bardzo żałował, zostawił swą Rumuńską kochankę na słowackiej stacji. Duży Fiat i Łada doganiają resztę Teamów naprawiając po drodze drobne niedopatrzenia.
Rajd podzielił się na trzy ekipy. Wartburg zboczył na autostradę do Bratysławy, Policja prowadzi 2 Maluszki i Skodę dziewczyn. Fiat 2F4Y przoduje Trabantowi, Ładzie, maluchowi Dziadka, Fiatom combi, Nieśmiertelnikowi i Włocławianom. Pytanie tylko gdzie jest ekipa z Trach? Około północy na camping dotarły pierwsze bolidy. Wszyscy wykończeni po podróży i naprawach zapadli w głęboki sen, nie obudziły ich nawet pozostałe ekipy, które pojawiły się około 2 nad ranem.

05.09.2008 – Złombol Welcome In Italy – Dzień II

Część teamów pluska się w Balatonie. Jednak nie wszystkim tak dobrze…
Trzeba było naprawić malucha Oli, który znów działa na 2 cylindrach i podrasować dwa duże Fiaty. Kiedy pierwsze ekipy docierały do granicy Słowackiej, okazało się, że dwa Fiaty 125p jadą na własną rękę. Wszyscy skarżą się na rosnącą temperaturę silnika… co będzie w Słoweńskich górach i Wenecji gdzie zapowiadają 30 stopni?
Fiat 2F4U wjechał do Chorwacji całkiem przez przypadek, może nasze wcześniejsze wyliczenia były błędne i przez Chorwację jest bliżej? Zaraz za nimi Fiat Police, Combi i Lada. Jasiu prowadzi konwój Malucha dziadka, Wartburga i Fiata Szombarów. Dwie Skody i dwa Maluszki błądzą po Słowacji :). Złombol utknął w jakby się zdawało śmiertelnych dla silnika korkach przed Lublijaną. Jednak z nami nie tak łatwo, jedziemy dalejZłombol 2008 (Dziennik pokładowy) !
Jako pierwsi granicę włoską przekracza Marcin z Martyna, zaraz za nimi Łada. Fiat combi i Police walczą z kilometrami, każdy na swój sposób. Żeby tradycji stało się za dość w Trabancie Helmutom poszedł alternator, ale żeby było jeszcze śmieszniej stało się to dokładnie przed włoską granicą jak rok temu. Na szczęście alternator wrzucony do Wartburga w ostatniej chwili przed wyjazdem pasuje i Jasiu złota rączka wymienił zepsuty element. Sportowy Fiat Szombarów stanął z przegrzanym silnikiem po serii korków. Najwidoczniej było to dla niego za dużo.

06.09.2008 – Złombol na pełnym bucie – Dzień III

Problem goni problem. Rocco załatwia problemy na campingu. Jasiu kończy naprawę alternatora (jak za chwilę się okażę to wcale nie był alternator, ale wolimy nie opisywać reakcji na tą wiadomość z powodów nie możliwości ocenzurowania tego zdarzenia do użytku publicznego) i będzie starał się dogonić resztę. Maluch dziadka stoi na autostradzie A4 między Wenecją i Padwą z ,,problemami z zapłonem” jak stwierdził Filip z Teamu z Włocławka, który po krótkiej i nieudolnej próbie pomocy pojechał samopas w głąb Włoch. Łada z Krakowa ma problemy z paskiem. Konwój ratowniczy stanął w korku przed Wenecją. Ukrop nie daje wyboru silnikom, które jeden po drugim padają… pierwsza ugotowała się Skoda 105. Nadal nie wiadomo, na jakim etapie reszta spotka się z Trabantem, Wartburgiem i Fiatem Szombarów. Łada poszła w ślady Skody. Okazało się jednak, że to bardziej przez dopływ paliwa, niż przez temperaturę silnika odmówiła posłuszeństwa. Dzięki męskiej części Złombolu wszystko szybko wróciło do normy. Godzinę później dalej staliśmy w korku – 33 stopniowym korku. Ów korek okazał się kolejkami do bramek z autostrady. Przez ostatnie 12km Team Mr.Spontan rozsądnie zrobił pchając Skodę z powodu problemów ze sprzęgłem. Złombol 2008 (Dziennik pokładowy) Do zepsutego malucha zostało nam 14,6km. Mamy nadzieję, że inne ekipy z Malaczy będą miały potrzebne części. Szybki myk przy maluchu Mateusza i jedziemy dalej przecinając Włoski but. W prawdzie gaźnik w maluchu wciąż nawala, ale może się okazać, że nie na darmo zabraliśmy super glue. Łada w piorunującym tempie pokonuje kilometry, to samo Nieśmiertelnik. 2F4Y zbliża się do La Spezia, zaraz za nimi Police i Rocco. Trabant, Wartburg i sportowy Fiat zrobili sobie dzień lenia! Zostało im sporo kilometrów do pokonania, wybierają autostradę. Dziewczęta ze Skodziny prowadzą maluchy i siostrę Skodę- mają 50km do Parmy. Kiedy około północy do ugoszczonych już ekip zaczęły dojeżdżać pozostałe Teamy, okazało się, że Szombarowie mieli okazję przywitać się z Carabinieri w imieniu Złombolu, w wyniku zatrzymania spowodowanego pościgiem za Lamborghini Gallardo. Po długiej próbie porozumienia się, carabinieri odjechali z kwitkiem załamani swoją bezradnością językową. Natomiast maluch Mateusza dalej bezsilny… Jutro czeka nas ponowne sprawdzenie zapłonu. Ojciec Martyny podał nam odpowiedni kąt, może znów się przestawił.

07.09.2008 – Show must go on…  – Dzień IV

Trzeba przyznać, że żegnano nas tłumnie. Wzrok widzów był całkowicie skupiony na naszych kolorowych autkach. Po 3 dniach drogi wiedzieliśmy już, że to najlepsze z paliw. Każdy machający nam człowiek, trąbiący, uśmiechający się lub po prostu wytykający nas palcem dzieciak działał jak napój energetyczny.
Pierwsze z aut, które dotarły do Genui wiedziały, że to jeszcze parę godzin przejażdżki bez klimy. Jednak przepiękny widok wybrzeża Riviery i drogi Via Aurelia którym teraz jechał Złombol, zdawał się nie dłużyć, a skracać raz po raz ukazując nam swoje piękne oblicze.Złombol 2008 (Dziennik pokładowy)
Zbliża się 19, a my już wiemy, że Nieśmiertelnicy dojadą pierwsi do Monako. Będą oni oczywiście czekać na pozostałych zawodników, aby podjechać pod kasyno i zrobić jeszcze większe wrażenie. Jednak inne Teamy nie mają tego szczęścia i nie mogą powiedzieć, że są już tuż tuż i wszystko u nich ok. Maluch dziadka ledwo trzyma się na 4 kółkach, Skoda dziewczyn uległa usterce w tunelu bez pasa awaryjnego, gdy spadł im pasek z alternatora. Trabant Kombi też miał małe kłopoty.
Każdy z nas wierzy w cuda, inaczej nie dojechalibyśmy na ten etap tyloma autami. Chyba tylko nasze dobre myśli unoszą nas na niewidzialnej chmurce, raz po raz ciosając piorunem ;).
Następni do celu docierają Helmut i Rocco. Mogą oni tylko żałować straconych pięknych widoków, które ominęły ich dzięki jeździe autostradą. Organizują oni punkt spotkania, a my spotykamy się z coraz większą radością ze strony ludzi! Kiedy 8 aut stało w wyznaczonym miejscu oczekując na pozostałe 4… stało się prawie jasne, że coś jest nie tak, gdy Marcinowi na wyświetlaczu telefonu pokazał się numer Mateusza,.
– Mamy drobna usterkę – powiedział Mateusz – Jeśli poluzowana głowicę można nazwać drobnym problemem…
Chcieliśmy nawet przesunąć podjazd na jutro…ale kto by nas zauważył w poniedziałek rano?! Udało nam się podjechać pod kasyno dopiero o 2 w nocy. Niestety nie w komplecie. Maluch Mateusza i Agaty musiał zostać 30km przed Monaco! Dotarli oni na miejsce z dziewczynami z Skody.

Zamieszanie w stolicy gier było nie małe, ale jeszcze większe miało miejsce pod samym kasynem, gdzie udało nam się unieruchomić ruch uliczny. Mamy jednak zdjęcia i filmy upamiętniające tą wspaniała chwilę, w której to każdy z nas dopiął swego i podjechał w konwoju 11 aut pod główny cel wyprawy.
Nie było łatwo, ale warto było. Po tylu przejściach z naszymi złombolowymi bolidami kochamy je jeszcze bardziej.
Martyna Kinderman